dla tego magazynu zaczęło się cztery lata temu, kiedy usłyszeliśmy, że 40 wspinaczy, w tym kilku klientów komercyjnych wypraw z przewodnikiem, zdobyło szczyt Mount Everestu jednego dnia. To, że tak wielu powinno się tłoczyć na najwyższym miejscu na ziemi, było zdumiewające i niepokojące. Co to może sugerować innym weekendowym wspinaczkom o pozornej łatwości dodawania Everestu do swojej walizki z trofeami? Co może się pojawić na szczycie, który już roi się od zbyt wielu wspinaczy, zbyt niedoświadczonych, aby się uratować—nie mówiąc już o innych—jeśli złapie go jeden z częstych sztormów w Himalajach? Wydawało się przesądzone, że rzeczywistość wkrótce uderzy do domu z zemstą. Pytanie tylko, kiedy.
zanim poprosiliśmy redaktora i alpinistę Jona Krakauera o zbadanie z pierwszej ręki okoliczności, które mogą doprowadzić do katastrofy, sprawy tylko się pogorszyły. Powiększające się grono amatorów wspinaczy płaciło coraz grubsze sumy za eskortę na szczyt, a niektórzy z nich zdawali się gwarantować szczyt. Przewodnik Rob Hall prowadził reklamę z ” 100 procentowym wskaźnikiem sukcesu.”Hej, doświadczenie jest przereklamowane”, inny przewodnik, Scott Fischer, powiedział Krakauerowi, gdy robiliśmy zakupy na komercyjną wyprawę, do której mógł dołączyć. „Mamy rozgryzione wielkie E, mamy wszystko pod napięciem. Ostatnio zbudowaliśmy żółtą ceglaną drogę na szczyt.”
gdyby tylko to była prawda. Zamiast tego, 10 maja 1996 roku, po tym jak Krakauer i 23 inne osoby dotarły na szczyt, dziesiątki wspinaczy zostało uwięzionych na zejściu, przygniecionych przez wichury i potrójny wiatr. Ośmiu straciło życie, w tym Hall i trzech innych w sześcioosobowej drużynie krakauera. Inny, który tego dnia zmarł: Fischer. Do końca miesiąca zginęłoby 12 osób na górze, co jest najwyższą liczbą ciał w historii Everestu.
Krakauer i wielu innych ocalałych zostało okaleczonych i wstrząśniętych. Mimo to Krakauer odwrócił się i napisał, z prawdziwym i okropnym autorytetem, „w powietrzu”, hipnotyczną, bolesną relację z tragedii opublikowaną we wrześniowym numerze Outside ’ a z 1996 roku. Żaden inny artykuł w 20-letnim magazynie nie wywołał takiej reakcji; wiele miesięcy później wciąż otrzymujemy listy od czytelników nawiedzonych opowieścią Krakauera. To historia, która nie przejdzie. Ani, biorąc pod uwagę jego konsekwencje karania, nie powinno. Kolega pisarz i przyjaciel magazynu niedawno zauważył, że epizod ten przypomniał mu o innym przykładzie natury uderzającej w ludzkość i naszej uciekającej pychy: zatonięciu” niezatapialnego ” Titanica. Potem zapytał, Czy tym razem ktoś się czegoś nauczył.
Krakauer rozszerzył swój raport o palącą książkę, również zatytułowaną Into Thin Air, która zostanie opublikowana w tym miesiącu przez Villarda. Wraz ze zbliżającą się ponurą rocznicą tragedii redaktor Mark Bryant usiadł z Krakauerem w domu w Seattle, który dzieli ze swoją żoną Lindą Moore. Przyjaciele i współpracownicy przez 15 lat Krakauer i Bryant oceniali szkody, badali praktyczne i moralne wymiary ryzyka i rozmawiali o tym, jak Jon i jego koledzy, którzy przeżyli, radzą sobie w następstwie.
jednym z najczęściej zadawanych nam przez ostatnie miesiące pytań jest to, jak usprawiedliwia się dążenie do czegoś, co jest prawdopodobnie tak bardzo egoistyczne. Rob Hall, Doug Hansen,Yasuko Namba, Scott Fischer, Andy Harris i siedmiu innych straciło bliskich w maju. Linda prawie Cię straciła. A ludzie pytają, o co? W przeciwieństwie do niebezpiecznych, ale prawdopodobnie bezinteresownych, nawet szlachetnych zajęć – takich jak gaszenie pożarów lub praca z pomocą humanitarną lub eksploracja kosmosu—Wspinaczka górska, po śmierci Everestu, uderza wielu jako korzystna dla nikogo, ale dla samego alpinisty. Zwłaszcza, jeśli chodzi o polowanie na trofeum.
Krakauer: chyba nie staram się usprawiedliwiać wspinaczki, ani jej bronić, bo nie mogę. wspinanie uważam za przymus, który w najlepszym wydaniu nie jest gorszy od wielu innych przymusów-golfa, kolekcjonowania znaczków czy uprawy rekordów świata. A jednak, aż do Everestu, prawdopodobnie nigdy w pełni nie doceniłem emocjonalnego zniszczenia, jakie może siać. Widząc ból, jaki wyrządził rodzinom dobrych ludzi-wstrząsnęło mnie to głęboko i jeszcze nie do końca się z tym pogodziłem. Zacząłem wspinać się, gdy miałem osiem lat—to było 35 lat temu – i to była siła napędowa w moim życiu przez co najmniej 24, 25 z tych lat. Więc kiedy wróciłem z Everestu, nie mogłem przestać myśleć, że może poświęciłem swoje życie czemuś, co nie jest samolubne, próżne i bezsensowne, ale właściwie złe.
nie da się tego obronić, nawet przed samym sobą, po tym, jak zostałeś zaangażowany w coś takiego jak ta katastrofa. A mimo to wciąż się wspinam. Nie wiem, co to mówi o mnie lub o sporcie, poza potencjalną mocą, którą ma. To, co sprawia, że wspinaczka jest dla mnie świetna, o dziwo, to aspekt życia i śmierci. Wiem, że to banalne, ale wspinanie to nie kolejna gra. To nie jest kolejny sport. To samo życie. Co sprawia, że jest to tak atrakcyjne, a także to, co sprawia, że tak niemożliwe, aby usprawiedliwić, gdy coś pójdzie źle.
: Tom Hornbein, który był dla Ciebie przyjacielem i wzorem do naśladowania, w swojej relacji z udanego wejścia na Everest w 1963 roku, napisał: „ale czasami zastanawiałem się, czy nie przebyłem długiej drogi tylko po to, aby odkryć, że to, czego naprawdę Szukałem, to coś, co po sobie zostawiłem.”Cytujesz ten tekst w swojej książce, więc pomysł musi rezonować dla ciebie. Jak myślisz, co zrobi dla Ciebie wspinaczka na Everest i czego chcą od niej inni ludzie?
Krakauer: na pewno nic nie stoi na przeszkodzie trzeźwości. Przed wyjazdem do Nepalu nie myślałem: „jeśli wejdę na Everest, moje życie poprawi się w tak specyficzny sposób.”To nie tak. Po prostu myślisz, że jeśli uda ci się osiągnąć coś tak wielkiego, pozornie niemożliwego, to na pewno nie tylko zmieni Twoje życie, ale je zmieni. Choć brzmi to naiwnie, mówiąc to na głos, myślę, że to dość powszechne oczekiwanie.
na pewno są trudniejsze podjazdy, dowolna ilość tras na dowolnych szczytach, które poważni alpiniści uważają za bardziej godne. Ale Everest, kiedy wszystko jest powiedziane i zrobione, nadal jest Everestem. I dla tych, których ta góra ogarnęła…
Krakauer: racja. A jednak Everest zasługuje na więcej uznania niż w niektórych kwartałach. Odszedłem z nieskończenie większym szacunkiem dla niego-i nie tylko dlatego, że zabił kilka osób w maju ubiegłego roku i prawie zabił mnie. To niesamowity szczyt, piękniejszy niż sobie wyobrażałem. A trasa South Col, którą zawsze opisywałem jako „trasa jaka” na górę, którą nazwałem „hałdą żużla”, jest w rzeczywistości estetyczną i godną wspinaczką. Ale nawet zanim tam dotrzesz, nie mogę wystarczająco podkreślić, jak Everest wypacza ludzi. Nawet Linda, która rzuca żółtaczkę na wspinaczkę.
sama będąc alpinistką, Linda wie aż za dobrze…
Krakauer: za dobrze wie, widzi kompletny absurd wspinaczki. Jednak nawet ona pozostaje w niewoli Everestu-jako dziecko czytała zbyt wiele artykułów National Geographic, tak to ujęła. „Wow, wspiąłeś się na Everest.”Pomimo tego, że jest tak samo cyniczna jak każdy, jeśli chodzi o wspinaczkę, przyznaje, że Everest jest czymś wyjątkowym, że nie można go oceniać jak inne góry. A jeśli nie rozumiesz Everestu i nie doceniasz jego mistyki, nigdy nie zrozumiesz tej tragedii i dlaczego prawdopodobnie się powtórzy.
Bryant: w autobiografii Tenzinga Norgaya, Szerpy, który dokonał pierwszego wejścia na Everest z Sir Edmundem Hillarym w 1953 roku, znajduje się wspaniały fragment o wielu argumentach, których użył, aby przekonać się, aby nie próbować zdobyć szczytu z kanadyjskim romantykiem o imieniu Earl Denman w 1947 roku: że Denman miał cenne małe doświadczenie, brak pieniędzy, brak pozwolenia na wejście do Tybetu na wspinaczkę North Face i tak dalej. Ale potem pisze: „każdy przy zdrowych zmysłach powiedziałby, że nie. Ale nie mogłam odmówić. W sercu bowiem musiałem odejść, a przyciąganie Everestu było dla mnie silniejsze niż jakakolwiek siła na ziemi.”
Krakauer: tak, uwielbiam ten cytat. Jednym z powodów, dla których go uwielbiam, jest to, że pokazuje, że podczas gdy wspinacze często myślą o Szerpach, że są w nim głównie dla pieniędzy, tutaj był ktoś, kto próbował dostać się do odnoszącej sukcesy drużyny Everestu od 1933 roku i był tak głęboko „w jego uścisku”, jak mówisz, jak byłem 50 lat później. Miałem sekretne pragnienie wspinania się na Everest, które nigdy mnie nie opuściło, kiedy miałem 9 lat, a Tom Hornbein i Willi Unsoeld, przyjaciel mojego ojca, dotarli do niego w 1963. Byli moimi bohaterami z dzieciństwa, a Everest zawsze był dla mnie wielką sprawą, chociaż pogrzebałem pragnienie, dopóki nie zadzwonili Na Zewnątrz. I choć byłem krytyczny wobec niektórych przewodników i klientów w magazynie i w książce, na jednym poziomie bardzo się z nimi utożsamiam. Miałem gorączkę szczytową tak bardzo, jak wszyscy, i byłem tam z powodów, które, pomijając obowiązki zawodowe, były nie mniej podejrzane niż ktokolwiek inny. Chciałem się tam wspiąć – dlatego tam byłem. Pewnie, myślałem, że jest interesująca, nawet ważna historia do opowiedzenia o tym, co dzieje się z Everestem. Ale nie wziąłbym się za pisanie, gdybym nie był całkowicie zmotywowany, by dostać się na ten szczyt.
a co z innymi wspinaczami? Kto wybiera się na te wyprawy z przewodnikiem na Everest—a także na niektóre z wypraw niekomercyjnych? A ile z niezbędnych umiejętności i doświadczenia mają ci ludzie? Cytuję z Twojej książki: „Kiedy nadszedł czas, aby każdy z nas ocenił własne umiejętności i zważył je na ogromne wyzwania najwyższej góry świata, czasami wydawało się, że połowa populacji Base Camp ma kliniczne urojenia.”
Krakauer: niektórzy z moich kolegów z zespołu i członków innych grup wzięli mnie do zadania za powiedzenie, że więcej niż kilka było żałośnie nieprzygotowanych i niewykwalifikowanych—według klientów byli bardzo doświadczeni. Jeden z kolegów z drużyny, na przykład, został sprowadzony do bezradnego, infantylnego stanu przez swoje ułomności i potrzebował rozległej pomocy, aby dotrzeć do południowego płk. A jednak wydaje się, że tego nie pamięta; jego zdaniem nic mu nie było, że nie potrzebował żadnej pomocy. Chociaż jest dobrym człowiekiem i był jednym z silniejszych członków naszej grupy, myślę, że próbuję powiedzieć, że postrzeganie przez ludzi własnych zdolności jest zadziwiająco dalekie od celu. Nierzetelność pamięci wśród ocalałych, klientów i przewodników Everestu jest dla mnie czymś dziwnym, fascynującym i niepokojącym. Porównując wiele wywiadów, które różne tematy udzieliły mi i innym dziennikarzom, odkryłem, że wspomnienia niektórych z nas zmieniły się dramatycznie wraz z upływem czasu. Świadomie lub nieświadomie Wiele osób poprawiło lub upiększyło szczegóły swoich historii w znaczący i czasami niedorzeczny sposób. I-duże zaskoczenie-poprawki niezmiennie stawiają temat w lepszym świetle. Może ma to coś wspólnego z faktem, że osoba, która jedzie na Everest—wielkie ego i wielka osobowość—nie jest skłonna do samokrytyki lub samoanalizy.
nie mieszajmy słów: Everest nie przyciąga wielu dobrze zrównoważonych ludzi. Proces selekcji własnej ma tendencję do wyeliminowania ostrożnych i rozsądnych na rzecz tych, którzy są jednomyślni i niesamowicie napędzani. Co jest powodem, dla którego góra jest tak niebezpieczna. Psychologiczne obwody większości wspinaczy Everestu sprawiają, że ciężko jest nam zrezygnować, nawet jeśli jest oczywiste, że powinniśmy. Jeśli jesteś na tyle uparty, aby przejść całą drogę do 27,000, 28,000 stóp-cóż, powiedzmy, że mniej uparty i uparty już uciekł i ruszył w dół dawno temu.
Bryant: ty i inni z pewnością krytykowaliście sposób, w jaki Anatoli Boukreev, jeden z przewodników Scotta Fischera, wykonywał niektóre ze swoich obowiązków, chociaż w swojej książce cytujesz jego wielką wnikliwość: „jeśli klient nie może wspiąć się na Everest bez wielkiej pomocy przewodnika, ten klient nie powinien być na Evereście. W przeciwnym razie mogą pojawić się duże problemy.”
Krakauer: Zgadzam się całkowicie z Anatolim, kiedy ostrzega, że jeśli rozpieszczasz klientów nisko, prosisz o kłopoty wysoko, i tak, byłem krytyczny wobec tego, co zrobił Anatolij po tym, jak oznakował szczyt, i że wspiął się bez tlenu, pracując jako przewodnik. Jego błąd, jak widzę, polega na tym, że po rozpieszczaniu klientów i zdobyciu ich na haju, zgodnie z obecnym opisem pracy przewodnika Everest, jesteś im winien, aby nadal je rozpieszczać, a nie po prostu wysadzać na własną rękę. Niemniej jednak, Ostrzeżenie Anatoli jest tutaj na pieniądze, i ludzie powinni go słuchać.
Bryant: Czy ludzie nie powinni również przemyśleć sposobu, w jaki prowadzone są inne aspekty tych komercyjnych podróży? Często mamy tu ludzi z niewielkim doświadczeniem lub umiejętnościami, relacje przewodnik-klient, które mogą zniechęcić to bardzo ważne poczucie „zespołu” i dość sporą transakcję finansową, która wywiera realną presję na przewodników, aby zobaczyć, że ci, którzy podpisują czeki, dostają pęknięcie na szczycie.
Krakauer: jest coś w niedawnej komercjalizacji Everestu, co jest szokujące i bardzo niepokojące. Ale może nie powinno być. Sport alpinizmu został wymyślony przez bogatych Anglików, którzy zatrudnili krzepkich miejscowych ludzi ze wzgórz, aby poprowadzili ich w Alpy, wykonali gruntową pracę i uchronili przed krzywdą. Jest długa tradycja wspinaczki z przewodnikiem, więc kim jestem, aby powiedzieć, że jest źle lub źle, nawet na najwyższej górze świata? Mogę tylko powiedzieć, że doświadczenie handlowe na Evereście pozostawia zły smak w moich ustach.
przypomina mi się coś, co niedawno powiedział Alex Lowe. Alex jest prawdopodobnie najlepszym wspinaczem na świecie, dwukrotnie zdobył Everest i trzykrotnie prowadził go. Alex zauważył, że latem daje mu dużo więcej satysfakcji z prowadzenia Grand Teton, niż kiedykolwiek prowadził Everest. W Tetonach, powiedział, jego klienci odchodzili zarówno wdzięczni za pomoc i Jazze o górach i wspinaczki, podczas gdy jego klienci Everest tendencję do schodzenia udając, że nie są prowadzone i wprowadzenie na dziwne powietrze.
sposób prowadzenia Everestu bardzo różni się od sposobu prowadzenia innych gór, i to w obliczu wartości, które mi bliskie: samodzielność, branie odpowiedzialności za to, co robisz, podejmowanie własnych decyzji, ufanie swojemu osądowi—rodzaj osądu, który przychodzi tylko poprzez płacenie składek, poprzez doświadczenie.
a kiedy takich wartości brakuje? Co wtedy?
Krakauer: w naszym przypadku, i myślę, że dotyczy to wielu przedsięwzięć komercyjnych, nigdy nie staliśmy się zespołem. Zamiast tego byliśmy grupą ludzi, którzy lubili się do pewnego stopnia i dobrze się dogadywali, ale nigdy nie mieliśmy poczucia, że jesteśmy w tym wszyscy razem. Częścią tego było to, że nie wykonaliśmy wystarczająco dużo rzeczywistej pracy: Szerpowie rozłożyli obóz, Szerpowie gotowali. Nie musieliśmy współpracować i zastanawiać się, kto będzie ciągnął ten ładunek, kto będzie gotował, czy zmywał naczynia, czy siekał lód na wodę. Co przyczyniło się do tego, że nigdy nie łączyliśmy się jako zespół, co z kolei przyczyniło się do tragedii: wszyscy byliśmy w tym dla siebie, kiedy powinniśmy byli być w tym dla siebie nawzajem. Kiedy powinienem być przy innych, nie byłem. byłem klientem, a moi koledzy z zespołu byli klientami i wszyscy liczyliśmy na przewodników, którzy zajmą się każdym, kto wpadnie w kłopoty. Ale przewodnicy nie mogli, bo byli martwi lub umierali, a było ich za mało.
ludzie, którzy czytają Twój artykuł z zewnątrz, wciąż mówią—ciągle wydaje się—że byłeś dla siebie zbyt surowy w kwestii własnej roli w wydarzeniach z 10 maja. I jak czytelnicy książki odkryją, że intensywne wyrzuty sumienia nie odeszły. Skąd bierze się poczucie winy i czy w ogóle zaczęło ustępować?
Krakauer: powiem ci jedno: radzę sobie lepiej niż mam prawo. Spójrz na moją rolę w śmierci Andy ’ ego Harrisa, młodego przewodnika Nowej Zelandii w naszej drużynie. Nie ma mowy, żebym kiedykolwiek pojechał do obozu i zostawił go wysoko na górze. Powinienem był rozpoznać, że jest niedotleniony i ma kłopoty.
naprawdę myślisz, że porzuciłeś go tam na południowym szczycie? Że to nie było bezpieczne przypuszczenie, że on tam pracował? On był przewodnikiem, a Ty klientem, to wyróżnienie, które było wbijane w KAŻDEGO od początku wyprawy. Do tego była wysokość: nie myślał jasno, ale powinieneś był? W himalajskiej burzy?
Krakauer: Wiem intelektualnie, że były powody, dla których robiłam lub nie robiłam, ale oto, co sprowadza się do tego: gdybym po prostu była na Evereście z sześcioma lub siedmioma przyjaciółmi, zamiast wspinać się jako klient na wycieczkę z przewodnikiem, nigdy nie zeszłabym do mojego namiotu i nie poszłaby spać bez uwzględnienia każdego z moich partnerów. To wstydliwe i niewybaczalne, bez względu na wszystko. I to nie tylko Andy. Yasuko umarł, a Beck stracił ręce, a to coś mnie zżera, gra w kółko w mojej głowie, i będzie, i powinno. Przychodzę mocno do innych ludzi zarówno w artykule, jak i w książce, więc dlaczego miałbym sobie odpuścić? Myślę, że muszę odpowiedzieć na kilka pytań.
ostatnio rozmawiałem z jednym z ocalałych i było oczywiste, że on też ma problemy. Mamrotałem coś o czasie, mam nadzieję, że wyleczy wszystkie rany ,a on powiedział: „Myślę, że leczy niektóre rany, ale inne wydają się otwierać szerzej. I nagle odkrywasz, że nawet kości, o których nie wiedziałeś, że masz, są złamane.”I czułem taki ból z tym, z czym ta osoba musi mieć do czynienia. Czy inni wspinacze są w stanie ruszyć dalej, czy też wielu z nich wciąż jest w głębokich tarapatach?
Krakauer: niektórzy wydają się całkiem nieźle sobie radzić, właściwie-przynajmniej tak mówią – i cieszę się z ich szczęścia. Najbardziej zdumiewający jest Beck Weathers, który pod każdym względem radzi sobie świetnie, pomimo wszystkiego, co mu się przytrafiło-utrata prawej ręki na odmrożenia od środka przedramienia w dół, utrata palców na lewej ręce, utrata nosa. Ale Beck jest niesamowitym facetem: Te same cechy, które pozwoliły mu powstać z martwych Na South Col i uratować własne życie, pozwoliły mu poradzić sobie z tym lepiej, niż można się było spodziewać, i jestem tego pod wrażeniem.
ale szczerze mówiąc, poza pracą, którą trzeba było wykonać dla książki, byłem w zaskakująco małym kontakcie z innymi. Niechętnie wypowiadam się w imieniu kogoś innego niż ja, i mogę się tu domyślać, ale wydaje się, że między wieloma z nas rozwinęła się niezręczność. Gdyby wycieczka się udała, myślę, że, jak na ironię, bylibyśmy w znacznie bliższym kontakcie: To nie było fajne – wszyscy wspięliśmy się na Everest. Zamiast tego czuje się splamiony, i znowu mogę być projekcji, ale to tak, jakbyśmy wycofali się ze wstydu.
Bryant: zakładam jednak, że często kontaktował się pan z rodzicami Andy ’ ego Harrisa w Nowej Zelandii i z jego bratem w północnej części stanu Nowy Jork?
Krakauer: mam. To prawdopodobnie najbliższa więź, jaką nawiązałem, odkąd to wszystko się skończyło.
dlaczego tak myślisz?
Krakauer: częściowo dlatego, że podjęli wysiłek, częściowo dlatego, że czuję się trochę odpowiedzialny za śmierć Andy ’ ego. Ron i Mary, jego rodzice, są oczywiście zdruzgotani i zmagają się z problemami. Otworzyłem przed nimi moje badania, a Ron przeczytał wszystko o Evereście, zarówno historycznym, jak i współczesnym, i chce wiedzieć każdy szczegół tego, co stało się z Andym, choć nie ma zbyt wielu szczegółów. Więc mamy się czym dzielić. Nie obarczają mnie odpowiedzialnością, A jednak rozumieją, dlaczego czuję się tak samo. Ron mówi, i zgadzam się, że mamy teraz tę niezwykłą więź.
Wróćmy na chwilę do ocalałych z Everestu: Od czasu, gdy po raz pierwszy przeczytałem rękopis Twojego magazynu, uderzyła mnie wspólna wina, którą tak wielu musi czuć, przynajmniej w niewielkim stopniu. Tak, popełniono kilka wielkich błędów, kilka krytycznych, ale było też tak wiele małych rzeczy, które budowały, niepostrzeżenie, chłodno, jeden po drugim.
Krakauer: uwierz mi, przeszedłem przez każdą permutację: gdybym zrobił to, gdybym zrobił to Doug lub Beck, gdyby zrobił to Rob. I muszę przyznać, że nie tylko czuję się winny, ale również zrobiłem wiele milczących palcem wskazując i obwiniając innych-i nie mówię o stosunkowo miarową krytykę, którą wypowiedziałem w druku. Mówię teraz o znacznie ostrzejszych, mroczniejszych osądach, które trzymałem głównie dla siebie. Ostatecznie jednak zdałem sobie sprawę, że obsesja na punkcie nieuznanej winy innych nie usuwa mojej winy. Poza tym, podejrzewam, że nie tylko ja nie sypiam zbyt dobrze w nocy.
Bryant: Zeszłego lata, kiedy zapytałem, czy pisanie artykułu jest w jakikolwiek sposób oczyszczające, powiedziałeś, że wydarzenia są wciąż zbyt świeże, emocje zbyt surowe. We wstępie do książki piszesz: „to, co wydarzyło się na górze, odgryzało mi flaki. Myślałem, że napisanie książki może oczyścić Everest z mojego życia. Oczywiście, że nie.”Nie? Ani trochę?
pisałem, że gdy kończyłem książkę pod koniec listopada, a teraz, kilka miesięcy i długa wspinaczka na Antarktydę później, uważam, że pisanie było w jakiś sposób oczyszczające. Kiedy wyruszałem na Antarktydę na miesiące Grudzień i Styczeń, myślałem o Evereście tylko kilka razy, co było bardzo wyzwalające i zaskakujące. Tylko dwa razy dostałem taki ból, że czułem się prawie bez letup przez ostatnie sześć miesięcy. Pewnego razu byłem na ponurym biwaku, wysoko w niskich temperaturach, ekstremalnym wietrze, bez schronienia, i pamiętam, jak leżałem tam myśląc o robie, Andym i Dougugu, o Yasuko i Scotcie. Myślałem o tym, jak to będzie okropny sposób na śmierć, że tak właśnie zginęli. Co oni sobie myśleli, co Rob myślał po nocy na wysokości 28,700 stóp bez tlenu?
Rob Hall był niezwykle sympatyczną, utalentowaną osobą. Popełnił też kilka ogromnych błędów, których z pewnością nie uniknąłeś. Trudne pytania, które zadałeś na temat działań halla, a także działań innych, zdołały zdenerwować sporo osób, prawda? Jak sobie z tym radzisz?
Wiele osób mówiło do mnie: „kim jesteś, żeby oceniać czyjąś rolę, brak doświadczenia czy umiejętności?”Ale jestem pracującym dziennikarzem i byłem tam, i byłem tam, aby wykonać pracę-aby opowiedzieć, co się stało, najlepiej jak mogłem. Z pewnością czuję się źle, że niektórzy ludzie cierpią z powodu moich ocen, ale ktoś musiał się wykazać i powiedzieć, co się tam działo. Jezu, ludzie umarli – wielu ludzi umarło.
a niektórzy powiedzą, że tu jesteś, nie tylko krytykując żywych i umarłych, ale czerpiąc z nich zyski. My w magazynie czuliśmy się winni z powodu faktu, że Twój artykuł na Evereście był nie tylko najbardziej dyskutowanym artykułem, jaki kiedykolwiek opublikowaliśmy, ale dał nam również najlepiej sprzedający się numer. Po prostu wykonywaliśmy swoją pracę i mieliśmy nadzieję, że z wysiłku wyjdzie coś naprawdę dobrego, i Wiem, że czujesz to samo. Ale oczywiście ty też nie możesz czuć się całkowicie komfortowo, gdy pojawia się kwestia zysku.
Krakauer: Nie, Nie jestem. Ale jestem pisarzem-to jest to, co robię, aby płacić rachunki, to jak zarabiam na życie od ponad 15 lat. Oddałem trochę pieniędzy na Everest organizacjom charytatywnym, takim jak American Himalayan Foundation, które korzystają z Szerpów, i zamierzam rozdawać więcej, gdy pojawią się tantiemy z książki, ale faktem jest, tak, czerpię zyski z tego, co napisałem, i nie będę udawał, że nie jestem. Jedną rzeczą, którą powinienem był przewidzieć, ale tego nie zrobiłem, jest to, że ponieważ byłem na górze w maju zeszłego roku, kiedy wszystko poszło nie tak, przyciągnąłem o wiele więcej krytyki niż inni dziennikarze-Rój reporterów drukowanych i telewizyjnych, którzy pokrywali bałagan z poziomu morza dla takich gazet jak Newsweek, Life, Men ’ s Journal i sieci telewizyjnych. Jak na ironię, kilku z tych dziennikarzy oskarżyło mnie-w niektórych przypadkach raczej świętoszkowato—w tym samym czasie, że wydawali się bez namysłu zabierać własne czeki z wypłatą.
A Linda? Jak sobie radzi? Pytam oczywiście zbyt świadomie, że to my często wysyłamy was na te małe wypady w góry, takie jak Eiger, Denali, Cerro Torre. W książce jesteś całkiem szczera o tym, jak trudne było wyjazd do Everestu dla twojego małżeństwa. Ale po sześciu miesiącach w domu znów się wspinałeś na Antarktydę przez kilka miesięcy. To musiało nie być łatwe.
Krakauer: zanim się pobraliśmy 16 lat temu, powiedziałem, że przestanę się wspinać i myślę, że to przyczyniło się do decyzji Lindy o ślubie ze mną. Potem znowu zacząłem się wspinać, a sprawy między nami nie układały się dobrze. Ale Linda zaakceptowała, że wspinanie jest ważną częścią tego, kim jestem. Teraz niepokoi ją to poczucie, że rzeczy mogą się nasilić, że najpierw jest Everest, a potem Antarktyda.
próbujesz się powstrzymać, w ogóle zwolnić?
Krakauer: najwyraźniej nie, choć moim zdaniem Antarktyda była znacznie mniej poważna niż Everest, a w rzeczywistości była. Może to wyglądać straszniej: był bardziej odległy, a wspinaczka była znacznie bardziej techniczna. Ale to wspinaczka, którą umiem robić, i Linda też to docenia. Musiałem tam pojechać, ponieważ była to jedyna w życiu okazja, aby wspiąć się na Antarktydę, i ponieważ musiałem sprawdzić, czy wspinaczka nadal może być satysfakcjonująca, czy też została zrujnowana przez Everest. Ale ta ostatnia wyprawa nie była łatwa dla Lindy. W Everest Base Camp bliscy, których zostawiliśmy, byli częstym tematem dyskusji. Wszyscy czuli się winni, co na ogół przejawiało się w słabych próbach humoru. Nie mogliśmy się przyznać, ile inni płacili za nasze obsesje.
Czy jest jakaś zaleta tego, że Linda wspinała się? Czy jak już wcześniej rozmawialiśmy, wie za dużo?
Krakauer: o wiele za dużo. Linda wie, jak to jest, gdy coś idzie nie tak. Jest rozdarta. Rozumie, jaki wpływ ma na mnie wspinaczka i wspiera to, co robię, ale jednocześnie ma bolesną świadomość tego, co jest stawką.
Bryant: Czytając między wierszami tego, co mówisz, a ponieważ znam cię od dawna, domyślam się, że pomimo wszystkiego, co się wydarzyło, jest coś w wspinaczce, co pozostaje dla Ciebie życiowym potwierdzeniem.
Krakauer: gdybyś powiedział, że trzy miesiące temu, myślę, że bym powiedział nie. Ale teraz może tak. Jest w tym coś, co jest dla mnie ważne—dla niektórych z nas jest to ważne antidotum na współczesne życie. Naciskani przez, powiedzmy, Rona lub Mary Harris, by bronić tego, prawdopodobnie nie mogłem. Ale wspinanie ma dla mnie tę transcendentalną cechę, tę zdolność do przenoszenia was, do wyegzekwowania pokory, do powodowania, że zatracacie się i po prostu żyjecie chwilą. Co inni ludzie mogą dostać od uczestnictwa w mszy o północy, ja wciąż dostaję od wspinaczki. Wiem, że to złe banały, ale mimo to są banały, które są dla mnie prawdziwe.
też myślę—i może to jest moja utajona purytańska lub Kalwińska passa—że jest coś szlachetnego w stoicyzmie, poświęceniu i cierpieniu dla celu. Everest okazał się trudniejszy, niż sobie wyobrażałem. I moi koledzy z zespołu, moi koledzy klienci-bez względu na to, co inni mogą powiedzieć, podziwiam ich za to, że są tak zaangażowani w coś i że są w stanie po prostu przetrwać.
Bryant: to ostatnia rzecz: 13 maja, trzy dni po klęsce Everestu—która wkrótce znalazła się na pierwszej stronie New York Timesa; na licznych okładkach czasopism; w telewizji, radiu, relacjach internetowych; w książkach i ofertach filmowych—ponad 600 osób zginęło, a 34 000 zostało rannych, gdy tornado uderzyło w północno-środkowy Bangladesz, niedaleko waszego obozu. A jednak relacje i rozmowy o tej katastrofie wydawały się prawie nieistniejące. Czy to nie ironia-i smutna, naprawdę-że utrata 12 istnień ludzkich na Evereście powinna rozbrzmiewać o wiele głośniej w tej części świata niż utrata 600? O co chodzi z tym, co stało się na Evereście, co wciąż tak wiele znaczy, że ludzie są do niego przyklejeni? Z pewnością na przestrzeni lat miało miejsce wiele innych katastrof alpinistycznych, które szybko zostały zapomniane, jeśli w ogóle zostały zauważone.
Krakauer: Nie wiem dlaczego ta tragedia tak mocno chwyciła ludzi i nie odpuściła. Po części jest to wieczna mistyka, a po części absurdalność, a nawet przewrotność ludzi wydających tego rodzaju pieniądze, dążących do tego celu, rzucających roztropność i zdrowy rozsądek na wiatr. Ale w ostatecznym rozrachunku naprawdę tego nie rozumiem. Jestem ofiarą i beneficjentem tego wszystkiego w tym samym czasie. Everest wywrócił moje życie do góry nogami. Nic już nie będzie takie samo. Dlaczego skończyłem wspinając się na górę tego konkretnego dnia, z tymi konkretnymi ludźmi? Dlaczego przeżyłem, gdy inni zginęli? Dlaczego ta historia stała się źródłem fascynacji tak wielu ludzi, którzy zwykle nie interesują się wspinaczką górską?
niedawno dostałem list od pisarza Alexandra Theroux, który kontrastuje akt wspinaczki na Everest z innymi wspinaczami. Wskazał-moim zdaniem słusznie-że Everest wydaje się przyciągać kogoś innego, kogoś niekoniecznie zainteresowanego wspinaniem się per se, ale po prostu wspinaniem się na najwyższą górę świata. Jest coś w Evereście, co sprawia, że jest on szczególnie trudny w publicznej wyobraźni. W opinii Theroux, przymus wspinania się jest tak samo silny i głęboko odczuwalny jak odwieczny ludzki przymus latania.
myślę, że może powinniśmy myśleć o Evereście nie jako o górze, ale o geologicznym ucieleśnieniu mitu. A kiedy próbujesz wspiąć się na kawałek mitu – jak odkryłem, ku mojemu trwałemu żalowi—nie powinieneś być zbyt zaskoczony, gdy skończysz z o wiele więcej, niż się spodziewałeś.
Lead Photo: Andrew Eccles