ten post jest odpowiedzią na ostatni artykuł Dr Stevena Reissa na temat analizy motywacyjnej vs.psychodynamicznej analizy zachowań, który uważam za niezwykle interesujący i prowokujący. Reiss analizuje tak zwaną rozwiązłość seksualną, przeciwstawiając swój motywacyjny pogląd na takie zachowanie psychodynamicznemu lub psychoanalitycznemu. Reiss szczególnie wspomina mój były mentor, Rollo May z perspektywy miłości i rozwiązłości. Ponieważ Dr May nie jest już w pobliżu, aby się bronić, zmarł w 1994 roku w wieku 85 lat, pozwól mi odpowiedzieć na Twoje uwagi, Dr. Reiss, ale ostatecznie mogę mówić tylko za siebie.
rozwiązłość jest formalnie zdefiniowana, według Webstera, jako obejmująca nie tylko częste, ale „bezkrytyczne” zachowania seksualne. Preferowanie częstych kontaktów seksualnych niekoniecznie jest takie samo, jak bycie seksualnie bezkrytycznym. Ten ostatni u kobiet wskazuje na możliwą kompulsywną, a zatem patologiczną jakość nadmiernego zachowania seksualnego, określanego tradycyjnie jako nimfomania. (U mężczyzn nazywa się to satyriasis.)
takie masowe lub czasami nawet przypadkowe zachowania seksualne mogą być powszechnie postrzegane w różnych zaburzeniach psychicznych, takich jak psychoza, epizody maniakalne, nadużywanie substancji i uzależnienie, zaburzenie tożsamości dysocjacyjnej, a także osobowości graniczne, narcystyczne i antyspołeczne, i mogą w rzeczywistości często być częściową diagnostyką takich stanów patologicznych. (Patrz, na przykład, kryterium diagnostyczne zachowań impulsywnych, takich jak lekkomyślny seks w Borderline zaburzenia osobowości i często niebezpiecznie podwyższony popęd seksualny i zachowanie w maniakalnej fazie choroby afektywnej dwubiegunowej.) Oczywiście, pewna eksperymentalna rozwiązłość w okresie dojrzewania i młodej dorosłości jest typowa w naszej kulturze i uważana przez większość za normalną rozwojowo, a nie patologiczną.
mówiąc to, łatwo jest mężczyznom posądzać o narzucanie podwójnego standardu, jeśli chodzi o kobiecą seksualność: mężczyźni mogą być seksualnie rozwiązli. Nawet bezkrytycznie. Taka aktywność seksualna jest często zachęcana i podziwiana kulturowo. Ale kiedy kobiety otwarcie i agresywnie wyrażają swoją seksualność jak mężczyźni, mamy tendencję do postrzegania ich jako psychicznie chorych, rozwiązłych, grzesznych lub złych lisic.
żeby było sprawiedliwie, to co dobre dla gęsi to dobre dla gąsiora. Choć twierdzę, że psychologicznie, socjologicznie i biologicznie seks ma znacznie inne znaczenie dla mężczyzn i kobiet. Sigmund Freud, pierwszy” psychodynamiczny ” teoretyk ponad sto lat temu, był bardzo jasny, że żyjemy w seksualnie stłumionym społeczeństwie. Co prawda jesteśmy mniej seksualnie represjonowani tu w Ameryce po „rewolucji seksualnej”, ” wolnej miłości „i” wyzwoleniu kobiet „lat 60.i 70., ale być może bardziej niż nasi europejscy kuzyni, nadal cierpimy z powodu purytańskiego aspektu tego, co Freud nazywał” cywilizacją i jej niezadowoleniem.”Społeczeństwo, Psychiatria, Psychologia i, dla wielu, religia nadal dyktują, co jest „dobre” i „złe”, „moralne” lub „niemoralne”, „dopuszczalne” lub „niedopuszczalne”, „normalne” lub „patologiczne”, „dobre” lub „złe” w odniesieniu do ludzkich zachowań seksualnych. (Zobacz mój poprzedni post na DSM-V.)
to, że ktoś, mężczyzna lub kobieta, odmawia zaakceptowania standardów społeczeństwa dotyczących seksualnej autoekspresji, niekoniecznie czyni go neurotycznym, zboczonym, patologicznym, antyspołecznym lub aberracyjnym. W tej kwestii możemy się zgodzić. W przypadku, gdy wspomniałeś o słynnej dziedziczce i mecenasie sztuki Peggy Guggenheim, Nie wiem, jak wiele z jej zachowań seksualnych było masowe w swojej częstotliwości. W rzeczy samej, nic nie wiem o jej życiu seksualnym. Nie znam też jej historii zdrowia psychicznego. Więc wszelkie komentarze na temat jej zachowania są całkowicie spekulacyjne.
podstawy
- podstawy seksu
- Znajdź terapeutę seksualnego blisko mnie
ale najwyraźniej była bardzo zmotywowana do częstych kontaktów seksualnych z wieloma mężczyznami przez całe jej dorosłe życie. Tak bardzo, że można zauważyć dużą liczbę aborcji (szacuje się, że aż 17) ona rzekomo przeszedł. A jej zachowania seksualne były z pewnością niekonwencjonalne w jej czasach i społecznie niezadowolone. Bardzo ważne pytanie, które stawiasz, to: Co dokładnie motywowało jej” rozwiązłe „(czyli w tym przypadku nadmierne przez” normalne ” lub konwencjonalne standardy) życie seksualne?
wydaje się pan sugerować, że zasadniczo główną motywacją do takiej „rozwiązłości” jest wrodzony intensywny popęd seksualny, połączony z niską motywacją zewnętrzną do akceptacji społecznej lub „honoru”.”
ale co to jest „popęd seksualny”? Nie mam wątpliwości, że różne temperamenty, czasami wrodzone, mogą zawierać różne, np. mniej lub bardziej agresywne lub silne impulsy libidinalne. Ale tutaj dostajemy się do natury tak zwanego ” dysku.”
jako psycholog kliniczny myślę o „drive” jako połączeniu zarówno biologicznej (endogennej lub wewnętrznej) energii libidinalnej, struktury intrapsychicznej (w tym kompleksów), jak i zewnętrznej (egzogennej lub zewnętrznej) motywacji. Lub to, co psychoterapeuci psychodynamiczni nazywają zyskiem pierwotnym i wtórnym. Innymi słowy, dla mnie to, co” napędza ” nas seksualnie lub w inny sposób, to mieszanka Natury i wychowania, a także wpływów rodzinnych, społecznych lub kulturowych.
Sex Essential czyta
ale uważam to za rażące uproszczenie w celu zmniejszenia motywacji w przypadku rozwiązłości seksualnej do czystej biologii. Ludzka motywacja to dość złożona sprawa. O wiele bardziej niż zwierzęca motywacja.
Dla Rollo May ten motywacyjny „napęd”, o którym mówimy, jest tym, co nazwał daimonikiem. Daimoniczny, napisał May w swoim magnum opus, miłość i wola (1969), ” jest każdą naturalną funkcją, która ma moc przejęcia całej osoby. Seks i eros, gniew i wściekłość oraz pragnienie władzy są przykładami.
daimonic może być kreatywny lub destrukcyjny i zwykle jest jednym i drugim.”Namiętna psychobiologiczna moc daimoniki jest w stanie popchnąć nas ku destrukcyjnej i/lub twórczej aktywności. Szczególnie w takim stopniu, w jakim pozostaje nieświadoma, a zatem niezintegrowana i odłączona od świadomej osobowości. Wiele z największych dzieł sztuki i najbardziej złych uczynków jest bezpośrednimi lub pośrednimi wyrazami daimoniki.
i wydaje mi się, że MS. Guggenheim był nie tylko osobiście napędzany, ale jednocześnie przyciągany i zafascynowany daimonikiem przejawiającym się w artystach, z którymi pracowała i grała. (Więcej informacji na temat May ’ s idea daimonic i jego implikacje kliniczne zarówno w zło i kreatywność, zobacz moją książkę gniew, szaleństwo, i Daimonic.)
stosując unikalny psychodynamiczny model daimoniczny May, moglibyśmy wyobrazić sobie hiperseksualność Pani Guggenheim jako przejaw „daimonicznego opętania”, nadmiernej i nieodpartej seksualnej dryg. Ale o co tak naprawdę chodziło w tej fascynującej drivenness? Czy naprawdę chodziło tylko o pożądanie, seks i satysfakcję seksualną? Gdyby miał charakter Edypalny, tak zwany kompleks Elektry u kobiet, jak mogłaby sugerować klasyczna analiza Freudowska, czy jej nieświadome dążenia były czysto i dosłownie motywowane seksualnie? Czy może było to symboliczne poszukiwanie jakiegoś innego aspektu Erosa: miłości mężczyzn, miłości mężczyzn innych kobiet, odzyskania nagle utraconego poczucia bezpieczeństwa i miłości Ojca w okresie dojrzewania? W tym konkretnym przypadku była najwyraźniej głęboko zraniona przez powtarzające się separacje małżeńskie jej rodziców, nagłą stratę ojca w tragedii HMS Titanic, a następnie porzucenie przez matkę, gdy została przez nią zdegradowana do bycia wychowywaną przez nianie.
tego rodzaju bolesne, traumatyczne straty w dzieciństwie lub okresie dojrzewania mogą i wpływają na poczucie własnej wartości i obraz siebie, a często objawiają się później w neurotycznie powtarzających się wzorach relacji (patrz mój poprzedni post), objawach psychiatrycznych, takich jak przewlekła depresja i lęk oraz trudnościach z emocjonalną intymnością.
faktem jest jednak, że pani Guggenheim wyszła za mąż dwa razy i urodziła dwoje dzieci, co wskazuje na przynajmniej pewną zdolność i pragnienie intymności i zaangażowania. Jednak możesz mieć rację, że małżeństwo i monogamia po prostu nie pasowały do jej osobowości ani jej żarłocznego apetytu na seks. Albo, jak bym to ujął, z miłości poprzez seks.
rozwiązłość lub monogamia. Czy jedno ma większe znaczenie egzystencjalne niż drugie? Twierdzisz, że Rollo może wierzyć w to, że był kimś, kto uznał monogamię za znaczącą i rozwiązłość seksualną za płytką, powierzchowną i niespełnioną. I pewnie masz rację. Zgadzam się, że ludzie czerpią sens w życiu na różne sposoby. Małżeństwo lub monogamia nie jest dla wszystkich. (Zobacz, na przykład, blog Belli DePaulo na temat bycia singlem tutaj w PT.) Małżeństwo lub monogamia nie ma większego znaczenia (lub znaczenia) niż rozwiązłość, samotność lub celibat. Nazywasz to ” brutalną prawdą.”Psychologia Rollo Maya nigdy nie stroniła od tragicznej i brutalnej prawdy o ludzkiej egzystencji, nie wypaczała jej ani nie zaprzeczała. Psychoterapia egzystencjalna opiera się na uznawaniu i konfrontowaniu rzeczywistości taką, jaka jest, a nie taką, jaką byśmy chcieli. Jest egzystencjalnie prawdą, że znaczenie jest tam, gdzie je znajdujemy lub tworzymy. Dla kapłana, mnicha lub zakonnicy celibat ma znaczenie duchowe. Dla” wolnego ducha”, który mógł być taki, jak Guggenheim opisywał siebie lub był postrzegany przez innych, niezaangażowana seksualność ma znaczenie osobiste, być może oznacza wolność, bunt i pewność siebie.
dla kobiety, która utożsamia się z archetypową rolą Muse lub femme inspiratrice, dostarczanie miłości seksualnej artystkom może mieć głębokie znaczenie. Nie wiem, czy pani Guggenheim cierpiała z powodu braku sensu w swoim życiu. W rzeczywistości, mam tendencję do wątpienia w oparciu o mało czytałem, ponieważ była najwyraźniej w pełni i namiętnie zaangażowana w sztukę i w jej seryjnych przygodach seksualnych z różnymi wybitnymi i cudownymi artystami.
możemy nawet przypuszczać, że dla Guggenheima seksualność-wraz z tworzeniem najnowocześniejszych galerii sztuki i wyczuleniem na pojawiających się artystów, takich jak Cocteau, Kandinsky, Calder, Picasso, Klee, Magritte, Miro, Chagall, Pollock I Ernst-była jej osobistą formą sztuki, jej sposobem twórczego wyrażania siebie w świecie, jej twórczym ujściem dla witalnych libidinalnych sił życiowych daimoniki.
pytanie, czy Peggy Guggenheim zaangażowała się w rozwiązłą seksualność, aby uniknąć wewnętrznych uczuć pustki, niepokoju i straty, jest bardzo Do Rzeczy: Czy to mógł być powód, dla którego gorączkowo przechodziła z łóżka do łóżka? Z powodu dokładnie tego, co cytujesz May jako powiedzenie: że w czysto seksualnym (tj. tylko fizycznie intymnym) związku ” jest tylko kwestią czasu, zanim partnerzy doświadczą uczucia pustki.”Właśnie o to chodzi w uzależnieniu seksualnym (lub jakimkolwiek).
początkowy „wysoki” od seksu, od orgazmu, od zauroczenia, od nowości, od romansu szybko zanika. A potem „uzależniony od seksu” szuka kolejnej „poprawki”.”Ten nowy kochanek. Że kolejny podbój lub możliwość ” wysiąść.”W kółko i w kółko. Podobnie jak w przypadku każdego uzależniającego zachowania, taki wzór może służyć jako rodzaj samoleczenia, sposób na zarządzanie lub unikanie depresji i lęku oraz wypełnienie próżni utworzonej, gdy uczucia smutku, żalu lub gniewu są chronicznie tłumione. Co tak naprawdę motywuje seksualnie uzależniające lub kompulsywne zachowania? Niezwykły popęd seksualny? Nie zgadzam się. Bardziej prawdopodobne jest to samo, co motywuje przede wszystkim wszelkie uzależniające zachowania: unikanie lęku, gniewu, żalu lub bólu. (Patrz mój poprzedni post.)
a może w tym przypadku samotność. To też może być potężną motywacją: unikaniem. Jak dobrze rozumiał Freud. Czasami nawet bardziej motywujące niż przyjemność zaspokajania własnego apetytu seksualnego i uwalniania napięcia seksualnego. (Czy seksualne eskapady Pani Guggenheim były w ogóle podsycane alkoholem lub innymi lekami hamującymi, to kolejne istotne pytanie.)
Rollo May nie pomylił, jak twierdzisz, „indywidualności z nienormalnością.”Miał wielki szacunek dla indywidualności i miał tendencję do de-patologizowania, a nie moralizowania czy patologizowania indywidualnych różnic. (Zobacz na przykład jego przełomową książkę the Meaning of Anxiety, w której normalizuje doświadczenie lęku egzystencjalnego. Nie sądzę, żeby oceniał kogoś takiego jak panna Guggenheim moralistycznie.
prawdą jest, że on (podobnie jak dwóch jego nauczycieli, psychoanalitycy Alfred Adler i Erich Fromm) w tradycji freudowskiej czuł, że zdolność do miłości, do tworzenia bliskich i trwale intymnych związków lub przywiązań z innymi, jest jednym z podstawowych filarów zdrowia psychicznego i znaczenia. Chociaż nie zgadzam się w pełni (patrz mój poprzedni post), wierzę Dr. May prawdopodobnie określiłaby rozwiązłość pani Guggenheim jako neurotycznie napędzaną przez daimonikę w tym przypadku.
powiedziałbym, że jest prawdopodobne, że słaba samoocena i uczucie pustki i wrodzonej niekochalności mogły być siłą napędową takiego zachowania, a jej hiperseksualność i jej konsekwencje, choć prawdopodobnie angażowały się w zwiększenie jej ego, nieustannie niszczyły jej poczucie własnej wartości. Może to spowodować błędne koło niekończącej się aktywności seksualnej. Co więcej, mogła służyć jako nieświadomy mechanizm obrony przed autentyczną intymnością.
To jest różnica, o której mówisz, że może być między „libido” a „Eros”: chociaż oba aspekty erosu, seks i miłość nie są tym samym, i rzeczywiście seks może czasami nieświadomie być zaangażowany w obronę przed miłością i intymnością. Ktoś, kto został ciężko ranny w dzieciństwie w sposób, w jaki podobno był Guggenheim, zazwyczaj unikał sytuacji, w których można go było odrzucić i ponownie porzucić.
To staje się ich główną motywacją: szaleńcze unikanie porzucenia, nawet jeśli oznacza to angażowanie się w ostatecznie autodestrukcyjne, powierzchowne, czasami obraźliwe relacje seksualne z emocjonalnie niedostępnymi partnerami.
moim zdaniem, do tego stopnia, że były one w rzeczywistości „czysto seksualne” (w co wątpię), niektóre z jej seryjnych spotkań mogły zawrócić w kierunku powierzchowności, a w rezultacie nie miały znaczącego znaczenia na dłuższą metę. A co ważniejsze, jej rozwiązłość seksualna miała charakter kompulsywny, obronny i unikający. Forma tego, co Freud słynnie nazwał przymusem powtarzania : Nieświadoma, Dorosła inscenizacja szukania miłości, ale bycia odrzuconą, niekaraną i opuszczoną przez emocjonalnie i fizycznie niedostępnych rodziców.
samozniszczająca narcystyczna obrona przed głęboko zakorzenionym poczuciem niepewności i niekochalności. Neurotyczna, stale zwracająca się do swoich kochanków o coś, co czuła, że przegapiła. Lub dla jakiegoś aspektu własnej osobowości nie była w stanie lub nie chciała zaakceptować lub w pełni rozwinąć,” męskiego ” elementu w jej psychice, zwanego animusem. Jej powtarzające się ciąże (reprezentujące potencjał twórczy) i późniejsze aborcje mogą na przykład symbolizować jej własne, przerwane wysiłki na rzecz zostania artystką.
nic z tego nie jest, jak dla mnie, osądem moralnym, ale raczej czysto klinicznym. Jeśli Pani Guggenheim była zadowolona ze swojego stylu życia, jeśli zadziałało dla niej, kim jestem (lub ktokolwiek inny), aby powiedzieć, że było to patologiczne, niemoralne lub złe? Ale jeśli ona lub ktoś taki jak ona pojawił się w moim biurze, nieszczęśliwy, niezadowolony, zrozpaczony i szukający pomocy psychologicznej, musielibyśmy przyjrzeć się jej powtarzającym się wzorcom relacji, ich znaczeniu i jak oba wynikają i negatywnie wpływają na jej poczucie własnej wartości, uczciwość i nastrój.
musimy ustalić, czego naprawdę chce w związku, a nie jak racjonalizuje i wywyższa swoje zachowania seksualne. Musimy zbadać, jak to, co stało się z nią w przeszłości głęboko wpłynęło na nią wtedy-i nadal wpływa na nią teraz. Musimy zmierzyć się z tym, co dr May nazwała daimonikiem, co w tym przypadku obejmowałoby jej stłumione lub zdystansowane uczucia zranienia, porzucenia, odrzucenia, smutku, gniewu i wściekłości wobec jej rodziców, samej siebie. I prawdopodobnie własną, stłumioną kreatywność.
ponieważ daimoniczny (w przeciwieństwie do Junga koncepcji cienia) z definicji staje się silniejszy i destrukcyjny, im dłużej jest tłumiony lub oddzielany, uzurpując kontrolę lub przejmując całą osobowość, możemy spodziewać się wcześniejszej wczesnej historii czasami motywowanej religijnie abstynencji seksualnej lub chronicznego tłumienia instynktu seksualnego w przypadkach rozwiązłości lub nimfomanii. Jest to związane z pojęciem Nietzschego ” powrót Represjonowanych.”
nie mam pojęcia, czy pani Guggenheim miała taką historię. Ale chodzi mi o to, że zarówno psychodynamicznie, jak i egzystencjalnie, nadmierny „popęd seksualny” takiej osoby może być objawem czegoś więcej niż jakiejś wewnętrznej, biologicznej motywacji, jak proponujesz. Parafrazując Freuda, czasami cygaro to tylko cygaro. Ale czasami to coś więcej niż cygaro.
Jeśli chodzi o kwestię znaczenia, która jest tak kluczowa dla psychoterapii egzystencjalnej May, mówisz, że „rozwiązłość” Pani Guggenheim (twój termin) była rzeczywiście znacząca dla niej i stanowiła podstawowe źródło sensu w jej życiu. Możesz mieć rację. Ale co to naprawdę dla niej znaczyło? Że może uwieść mężczyznę? Że była pożądana? Że była kochana? Że była warta miłości? Dlaczego uważała za konieczne, aby przechodzić od człowieka do człowieka tak nieustannie? Czy była szczęśliwa? A może cierpiała? Samotny? Sfrustrowany? I dlaczego tak bardzo lubiła artystów? Najwyraźniej miała głęboką miłość i uznanie dla sztuki.
w latach 20.XX wieku przez wiele lat prowadziła w Paryżu pełen bohemy styl życia w towarzystwie walczących artystów, a kilkadziesiąt lat później poślubiła Maxa Ernsta, pozostając jego żoną przez kilka lat. Ale do wniosku, że zachowywała się tak, jak zrobiła to po prostu z powodu jej niezwykle silnego popędu seksualnego, niewiele wyjaśnia, na przykład, dlaczego nie mogła zaspokoić swojego apetytu seksualnego w bardziej tradycyjnym, monogamicznym związku. A stwierdzenie, że była rozwiązła, bo tak naprawdę nie dbała o swój „honor” lub pozycję społeczną, byłoby dla mnie równie nieprzekonujące. Ostatecznie seks w takich przypadkach służy jako symboliczny substytut miłości. I to właśnie sprawia, że jest to tak znaczące.
Co ciekawe, daimonic (podobnie jak „siła” w sadze Gwiezdnych Wojen) wydaje się być silny z Panią Guggenheim. Stąd jej własna witalność seksualna i pasja. Dla mnie jest to pozytywna cecha prognostyczna. Rollo May nalegał, że daimonic to nie tylko destruktywność, patologia i zło, ale może być również pozytywny, konstruktywny i kreatywny. Chodzi o to, jak kierujemy daimonikę. Co z nim zrobimy. Jak go używamy. Oto co napisał w swoim krótkim przedmowie do mojej książki: „Daimoniczny (w przeciwieństwie do demonicznego, który jest jedynie destrukcyjny), jest tak samo zainteresowany kreatywnością, jak negatywnymi reakcjami. . . . Oznacza to, że konstruktywność i destruktywność mają to samo źródło w ludzkiej osobowości.”
Dla maja źródłem jest potencjał daimoniczny czyli ” potencjał ludzki.”Peggy Guggenheim najwyraźniej sublimowała lub rozładowała swoją daimoniczną energię w swoją miłość do sztuki i jej sztukę miłości. Ponieważ daimonica wymaga pewnej ekspresji, gdyby nie skierowała swojej siły życiowej na sztukę i miłość, gdyby tylko ją stłumiła lub stłumiła, aby żyć bardziej konwencjonalnym i szanowanym stylem życia, mogłaby wpaść w rozpacz lub daimonica mogłaby wyjść destrukcyjnie, negatywnie lub nawet gwałtownie. Więc może być tak, że dla Pani Guggenheim rozwiązłość seksualna była najlepszym z możliwych i najmniej destrukcyjnym wyborem. Brakuje dobrej psychoterapii.